niedziela, 21 sierpnia 2011

BLOG ZAWIESZONY!

Zawieszam blog, z powodu braku czasu na przepisywanie.
ledwo prowadzę dwa, a co dopiero trzy blogi.
sorka.
ale od czasu do czasu będę dodawać wpisy, a informować będę na drugim blogu:
http://my-new-life-is-you.blogspot.com/
zapraszam.

piątek, 12 sierpnia 2011

ode mnie:

Sorka, że nie piszę, ale mam nowego bloga pod adresem: http://my-new-life-is-you.blogspot.com/
na tym też będę pisać, tylko po prostu trochę rzadziej.
dzięki za miłe komcie, i za to że czytacie tak wgl.
dzięx

piątek, 5 sierpnia 2011

Rozdział 9- straszny sen

(...)nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się...
Justin do mnie podszedł i przytulił.
-Nie zrobię tego...-wyszeptałam-nie dam Ci go zabić...
-Wiem...-powiedział tonem pokonanego
-I nawet nie waż mi się sprzeciwiać!-powiedziałam stanowczo.
-Dobrze,-wymówił to z takim spokojem, jakby to była oczywistość.-nie będę-dokończył, a ja nie zdążyłam nic powiedzieć, gdyż poczółam na ustach jego ciepły, płynny pocałunek.
nie był on jak inne.
Był...idealny.
nastała jasność.
nagle, a może nie nagle, ponieważ tego nie zauwarzyłam) wokół nas zebrało się kilkoro ludzi, a może było ich więcej?
Tracę już oriętacje.
ale ja szukałam wzrokiem Bena.
Ciekawe, czy Cornelia mu coś powiedziała.
Jest.
stoi za bliźniakami.
wygląda tak, jakby miał zaraz w kogoś czymś cisnąć.
Tym kimś był oczywiście Justin, a tym czymś, drewniany kołek, który nie wiem po co trzymał w ręce, jakby spodziewał się tu jakiegoś, nie wiem?Edwarda Cullena?
Nagle Justin złapał mnie za rękę i zaczął biec w stronę lotniska.
Było ono zaraz koło naszego hotelu.
-Gzie ty mnie ciągniesz?!-wrzasnęłam
nic nie odpowiedział, tylko przystanął, i zaczął iść dalej.
-Gdzie...
-Na lotnisko-przerwał mi.
-po co?!-zezłościłam się.
-lecimy
***
(...)
Leżę na łóżku, i nie mogę się poruszyć.
Jestem sparaliżowana.
Nagle słyszę huk, i płacz dziecka.
Jakoś dziwnie znajomy płacz...
Ale z kąt?
Nie wiem, ale znam.
Nie mogę wstać, chociaż próbuję.
Płacz cichnie, a w oczach stają mi łzy.
Wstaję.
Udało się, chociaż ciągle byłam sparaliżowana.
Już wiem czym.
Na podłodze leżała strzykawka, do połowy pusta.
Wybiegłam z sali.
Ale nie wiem jak wyjść.
Patrzę na podłogę.
Stoję w wielkiej plamie czerwieni.
Idę dalej.
Białe dotychczas ściany, były pochlapane tą samą czerwoną substancją.
otwieram drzwi, a tam leży kobieta.
cała w...
-Krew!-wrzasnęłam na całe gardło, gdy zidentyfikowałam ową substancję, i puściłam się biegiem po schodach w dół.
Zobaczyłam białe drzwi.
popchnęłam je z całej siły.
Ustąpiły.
Wybiegłam na zewnątrz.
Spojrzałam na budynek.
To był szpital.
W trawie leżał samolot, cały w częściach.
Nie wiem jak, ale przesunęłam rozwalone skrzydło.
I zobaczyłam ciała.
Nie ludzi.
Ciała.
Pozbawione duszy.
Pozbawione życia.
Patrzę na następne rzędy po kolei.
Na jednym siedzeniu zobaczyłam...
-JUSTIN!-krzyknęłam, gdy ujrzałam twarz blondyna
Znowu usłyszałam płacz.
Dziwnie znajomy mi płacz.
W pewnej chwili ujrzałam na ziemi zawiniątko.
Ten płacz dochodził właśnie od niego.
przeszłam przez martwe ciała, i podniosłam zawinięte w kocyk niemowlę.
Przestało płakać.
Jego oczka powoli się zamknęły.
Szloch ucichł, tak samo jak nie miarowy oddech chłopca.
przestał się ruszać.
Nie ma go...
Do moich oczu znowu napłynęły łzy.
Nie wiedziałam co mam zrobić.
Straciłam obydwie osoby jakie kochałam.
W moim życiu nastała ciemność.
-Eli...-usłyszałam anielski głos-Elizabeth obudź się!
otworzyłam oczy jak na zawołanie.
Nade mną stał przestraszony Justin.
Znowu wybuchnęłam płaczem, i tak już przez całą podróż.

Przepraszam że tak długo nie pisałam.
Rozdział miał być dłuższy, ale nie ręka od pisania już boli.
Jak chcecie żebym was informowała o nowych postach, piszcie w komentarzach, i podawajcie swój adres email.
dzięki za miłe komentarze.
jesteście wspaniali 

PS.Ten rozdział, dedykowany jest J.K. Rowling, tej od Harrego Pottera, za tekst "wygląda tak, jakby miał zaraz w kogoś czymś cisnąć."
Z Harrego Pottera i książę półkrwi.

środa, 3 sierpnia 2011

rozdział 8: NIE! NIE! I JESZCZE RAZ NIE!

-Proszę, nie...-szepnęłam.
był 29 sierpnia, godzina 9.30.
siedziałam na muszli, w łazience, a w rękach trzymałam test ciążowy.
w instrukcji kazali czekać pięć minut.
patrzę na zegarek- 6 min.
odwróciłam go w palcach.
plus.
-NIE!-wrzasnęłam, i osunęłam się z płaczem na zimne kafelki.
Jus wbiegł do pomieszczenia.
podniósł porzucony prze zemnie plastik.
spojrzał na niego i westchnął.
podszedł do mnie wolnym krokiem, i przytulił nie.
-J...jestem...-załkałam w jego czarną koszulkę-jestem...
-przecież wiem...-wyszeptał, i musnął wargami moje czoło- to nie potrwa długo...
-dziewięć miesięcy...-spojrzałam na niego
-nie, jutro już będzie po wszystkim-nie rozumiałam go.-już jutro zadzwonię do mojego lekarza, umówimy termin i...
-NIE!rozumiesz?! NIE!-Odepchnęłam go od siebie.
-Masz rację, zadzwonię do niego jeszcze dzisiaj-powiedział, wyciągając telefon.
wytrąciłam mu go z ręki.
-O co Ci teraz chodzi, Elizabeth, próbuję Ci pomóc!-chyba nie oczekiwał takiej reakcji z mojej strony.
-Urodzę to dziecko, czy tego chcesz, czy nie!-wrzasnęłam, tak wprost, bez ociągania się.
-To nie jest jeszcze nawet dziecko!To zarodek!Jego nie ma, nie istnieje!-Tymi słowami mnie zranił.
-Może dla ciebie go nie ma...ale dla mnie ono jest. Jest we mnie, a ja je kocham!-to była prawda.
kochałam je.
i jak justin mnie przytulił...
myślałam że on też je kocha.
i ze będziemy razem-we trójkę.
Ale on tego nie chciał.
mieć dziecko, to zawsze było moje marzenie... tylko nie wiedziałam że spełni się tak szybko...
Wybiegłam z hotelu.
Nie chciałam teraz o nim myśleć.
nie teraz.
Coś, a raczej KTOŚ- we mnie jest.
nagle zadzwonił mój telefon.
"MAMA"widniało na wyświetlaczu.
-mama!-przypomniałam sobie że ona w ogóle istnieje.
odebrałam.
-Mamo, muszę Ci coś...
-kochanie, czemu nie dzwoniłaś!?Ani Cornelia, czy Ben!Nawet Reywen!
-mamo, wszystko jest okej!tak jak tydzień temu!
-to dobrze, i co? poznałaś tego swojego...Jexona?
--Justina, mamo, Justina! I tak, poznałam go. A nawet więcej! mieszkamy w jednym pokoju i...-zawachałam się- i... to jest mój chłopak, mamo.-i noszę w sobie jego dziecko...pomyślałam, ale nie powiedziałam tego.
nie wiedziałam jakby zareagowała.
-och, dobrze córeczko, wierzę Ci...-powiedziała, ale wyczuć było od niej sarkazm.
-Elizabeth, wróć, proszę!-Z budynku wyszedł Justin.
-muszę kończyć, mamo, pa.-nie czekając na jej odpowiedź, rozłączyłam się.
###
przepraszam, przepraszam, przepraszam!
znowu taki krótki mi wyszedł, ale mnie już ręka od pisania boli!
ten rozdział zadedykowany klaudi, za to, że ją wkurzam, i za to że dodała mi weny.
jak napisała, że ja ją wkurzam,, wzięłam do ręki zeszyt, i pozmieniałam wszystko1
dzięki, klaudia.
tylko, proszę, piszcie komentarze!
plisssssssssss!


wtorek, 2 sierpnia 2011

Rozdział 7- To nie może być prawda...

(...)
do łazienki wszedł Justin i Cornelia.
stali tak tylko, gdy ja wymiotowałam.
-cholera, ale boli...- wydusiłam z siebie łapiąc się za brzuch.
-Eli...daj mi proszę, swój kalędarz...-powiedziała Cornelia.
podniosłam się, w czym pomógł mi Justin, i podałam kuzynce mój podręczny kalędarzyk.
otworzyła go i  tylko pokręciła głową.
-Kiedy miałaś ostatnio okres?-spytała
-Nie wiem...miesiąc temu?-odpowiedziałam zdziwiona, co to ma do żeczy?
-Miałaś dostać 3 tygodnie temu...ale nic nie zaznaczyłaś...-czyli, krotko mówiąc, po tym jak tu przyjechaliśmy.
zakręciło mi się w głowie.
-Nie...,Nie, nie, nie!-krzyknęłam, i pobiegłam do łazienki.
usiadłam na muszli.
nie chciałam myśleć o tym, o czym teraz powinnam.
Justin i Cornelia poszli za mną.
zatrzymali się niepewnie na progu.
-Ale co się stało?!-spytał Justin
-Na mnie nie patrz, wiem tylko że w tym miesiącu nie dostała miesiączki...-Cornelia jest strasznie niekumata.
-O cholera!-wykrzyknął Justin.
Cornelia też chyba już skumała.
Nagle jej wyraz twarzy się zmienił,
najpierw spojrzała ze złością na mojego chłopaka, i... przyłożyła mu prosto w twarz!
-Dzięki Corny... pomogło...-powiedział tylko i wybiegł z łazienki.
-GDZIE TY DO CHOLERY BIEGNIESZ?!-zawołała za nim Cornelia.
-Do apteki!-i już go nie słyszałam przez następną godzinę...

# # #
kurdę, znowu krutki, no ja nie mogę!
Ale obiecóję, poprawię się.
ale kkomentujcie co?
bo nie wiem czy waam się podoba,, i czy mam coś zmienić, czy wogule nie zamknąć?
piszcie plisssssss!

Rozdział 6- Rany! People!

trzy tygodnie później, miałam już tego wszystkiego dosyć.
mama pozwoliła nam zostać do końca miesiąca.
Justin był miły, widać że mnie kocha.
Ale to nie on był tu problemem.
najgorsze jest to, że tym problemem jestem JA!
Od tygodnia nic mi się nie chce, nawet jeść- a jak już, to zawsze wymyślam coś, czego normalnie bym nawet nie powąchała,- i wymiotuję.
a to jest na prawdę WIRD , bo ja żadko choruje.
Właśnie leżałam na łóżku i wpychałam w siebie najwięcej leys'ów  ile mogę w sobie pomieścić, jak rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę!- krzyknęłam z pełnymi ustami, czego zaraz pożałowałam, bo oplułam się chipsami jak małe dziecko i -nie wiem dla czego- zaczęłam się chichrać.
-No, otwórz te cholerne drzwi!-usłyszałam głos Cornelii zza progu.
podeszłam, przekręciłam patent, i wpuściłam powyższą osobę do pokoju.
-TY DEBILKO!-krzyknęła, ale nie wyglądała na złą, raczej na podekscytowaną.
-O co ci chodzi, Corny!
-Czemu mi nie powiedziałaś?!
-O czym?!
-Że jesteś na okładce PEOPLE!-wyciągnęła amerykański magazyn pod nazwą People.
Wzięłam go od niej w milczeniu.
Na okładce było zdjęcie-moje i Justina- to, które pewnie zrobił tamten paparazzi ze stołówki.
-Boże...-wyszeptałam i siadłam na łóżko.
chciało mi się płakać... i śmiać... cieszyć i ryczeć... wszystkie te uczucia na raz, dawały nie najlepszy efekt.
otworzyłam gazetę na stronie podanej pod zdjęciem.
Tam było więcej zdjęć.
to, na którym się całują i na którym ona z Justinem jest na scenie... normalne, każdy mógł zrobić te zdjęcia.
aż tu nagle... ta scena z przyczepy!
to jak on mnie pocałował... a ja go wtedy odepchnęłam.
spojrzałam na reportaż pod zdjęciem.Wielkimi literami napisane było:
" KOMUNIKAT DLA FANEK!JUSTIN BIEBER JUŻ NIE JEST SINGLEM!"
Pod spodem napisane było:
"Ostatnio wielkiego gwiazdora widziano z niejaką polką: Elizabeth Wilson.
Nic wam o tym nie wiadomo?!
A no proszę, PEOPLE  zna wszystkie szczegóły tego romansu!-co?!-pomyślałam-przecież nie ma żadnego romansu!-Justin jest niezaprzeczalnie wierny Elizabeth.
Ostatnio widziano go z Seleną Gomez- podrywała go.
Ale on,  odrzucił sexowną gwiazdorkę DISNEY'A.
Elizabeth powinna być z niego dumna..."
Nie chciałam czytać dalej.
zamknęłam magazyn i oddałam kuzynce.
-Nie chcę go widzieć... wyszeptałam.
zrobiło mi się nie dobrze i odrazu pobiegłam do łazienki.

# # #
Cholera znowu krótki! Ale zaraz to naprawię, i dodam jeszcze jeden.
plis o komcie, bo nie wiem czy wam się podoba.
jeśli chcecie bym coś zmieniła piszcie w komentarzach.
Dzięki że czytacie, wy dajecie mi Wenę!