czwartek, 14 lipca 2011

Rozdział 4. Dlaczego to zrobiłam?! Boże! To ja jestem idiotką!

Justin odwiózł nas do hotelu.
(...)Po kolacji poszłam do siebie.
Umyłam się, zęby, uczesałam w luźną kitkę i poszłam do Niego.
Leżał na łóżku bez koszulki.
przystanęłam.
Wzięłam kilka głębokich wdechów, i  zapukałam( co nie miało sensu, gdyż drzwi i tak były już otwarte).
-wchodź...-powiedział-cześć.
-cześć- szepnęłam. w gardle mnie coś, nie wiem co, ściskało.
-co ty taka nerwowa? czego tu się bać?
wzruszyłam ramionami.
podszedł do mnie i złapał za ramiona.
-Powiedz, czego się boisz?
przełknęłam ślinę.
-że ktoś wejdzie przez okno i mnie zgwałci...-wybełkotałam.
to była w połowie prawda.
jak spałam w nowym miejscu to trochę się tego bałam-przez Cornelię i jej durne opowiadania- oczywiście.
Justin się zaśmiał.
-nie bój się...-wyszeptał, po czym delikatnie musnął moje wargi ustami-jedyną osobą, jaka może cię tu zgwałcić jestem...ja...-mówiąc to z każdym słowem zwalniał, i bardziej się nade mną pochylał.
-no to teraz jeszcze bardziej się boję!-założyłam ręce na piersi,
-dlaczego?- zdezoriętował się.
-bo teraz już wiem do czego zmierzasz!-wykrzyknęłam to, a on mnie tylko przytulił.
żadnego tłumaczenia, ni nic.
-i tego się boisz?-spytał cicho.
-Justin...ja mam 13 lat...-zalałam się płaczem, ale nie dla tego ze się boję, Justina się nie bałam, tylko dla tego, że nie mogłam dać mu tego, czego On chciał.
-wiem...do niczego cię przecież nie zmuszam...
-nie powinnam tu przychodzić...-załkałam i wybiegłam z pokoju.
***
tej nocy nie mogłam spać.
Justin pisał mi esy, że w każdej chwili mogę wrócić.
W pewnej chwili, poczułam ze naprawdę chcę być blisko niego.
przyszedł sms:
jak chcesz to możesz wrócić,czekam!
Ubrałam szlafrok i wyszłam.
Zegar na korytarzu mówił, że jest 22.00.
Przeszłam wzdłuż ściany, aż dotarłam do pokoju 204.
Zawahałam się.
Znowu poczułam te okropne pragnienie, by znaleźć się jak najbliżej niego, a to dodało mi odwagi.
Zapukałam i weszłam.
Leżał na łóżku i oglądał telewizję.
Podeszłam, i położyłam się obok niego.
przytulił mnie, i zaczął całować.
Nie byłam w stanie mu się oprzeć.
Teraz, już wiem, co on czół, gdy chciał TO zrobić.
Kochał mnie.
A ja kochałam jego.
I to, nigdy się nie zmieni.
Teraz wiem, co on czół wtedy... chęć, byśmy byli tak blisko siebie... tak przerażająco blisko.
Czułam to.
Czułam, że go kocham.-Jego, nie sławę.
I że on, kocha mnie...
# # #
ten rozdział dedykuję Malwinie, która pomogła mi opisać stan lekkiego nie otrzeźwienia pod wpływem miłości.
A was przepraszam że tak kruciuchno, ale mam też inne zajęcia.
kicia

5 komentarzy:

  1. ooh...
    pięknie, co oni zmalowali

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. proszę, nie zawiedź mnie kicia, jesteś moją psiapsiółą, nauczycielką, i do tego największą pisarką.
    czekam na następny!
    Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
  4. weź ty, jakie zboczone

    OdpowiedzUsuń
  5. to wcale nie jest zboczone ;-) mi się strasznie podoba ;-**

    OdpowiedzUsuń