piątek, 29 lipca 2011

Rozdział 5: Lekcji więcej nie będzie! część II

(...)
-CZY TY JUŻ DO KUR**Y NENDZY, ZMYSŁY POSKRADAŁAŚ?!
-Co?Boże, Corny, jakich ty słów używasz?!
-jakichś!!! Co ty sobie myślisz? Wstaję rano, a cb nie ma! czy ci już naprawdę mózg z głowy wyparował?!
-Nie, Corny, przecież całą noc byłam tutaj...
-A Stringi gwałciciel?!
-Wymyśliłaś go!
-Ale i tak wlezie przez okno i ci coś zrobi! Przecież to STRINGI GWAŁCICIEL!
-Cornelia! ON-NIE-IST-NIE-JE!!!!!!!!-Wykrzyknęłam jej każdą sylabę wyraźnie, prosto w twarz.
-A myślałem że wy się kochacie...- powiedział Justin z żalem w głosie.Oby dwie odwróciłyśmy się do niego.
-on ma rację, Eli, nie powinnyśmy się kłócić...-wyszeptała Cornelia.
-przepraszam...-powiedziałam ze skruchą.
-ja też przepraszam...-Cornelia mocno mnie objęła.
-auć...-syknęłam
-Co?-kuzynka mnie puściła.
- nic, nic...-szepnęłam.
coś się stało...Tylko nie wiem jeszcze co...

# # #
Muszę was powiadomić, że tytułowa "lekcja" to ta kłótnia.
sory, że tak krótko, i że długo nie piszę.
ten rozdział( pierwsza i druga część) dedykowana jest Dominice- mojej kuzynce- która wymyśliła "STRINGIEGO GWAŁCICIELA", A jak nie rozumiecie, wzięło to się od faceta w stringach, który wskakuje przez okna i gwałci, który jest oczywiście wymyślony przez Domiśkę.
TY DOPIERO MASZ POMYSŁY DOMI$!

wtorek, 19 lipca 2011

Rozdział 5: Lekcji więcej nie będzie!

Otworzyłam oczy.
Wszystko było takie wyraźne...
"to nie możliwe..."-pomyślałam, gdy tylko przypomniałam sobie gdzie jestem, i po co tu wczoraj przyszłam i...
I co się wczoraj stało...
Żeby się upewnić, odwróciłam się na drugi bok.
To, co ujrzałam, samo w sobie przyprawiło mnie o uśmiech.
Zadowolony z siebie Justin, leżał, opierając się na ramieniu, i patrzył mi prosto w oczy, tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami...
-I jak się gwiazdka czuje?- wyszeptał, swoim delikatnym głosem.
-Hmm...- przeciągnęłam się- A ty, jak się czujesz?- spytałam rozmarzona.
-Jakbym właśnie wrócił z nieba...-zaśmiał się-a ty...?-dotknął palcem wskazującym, moich ust. Mimowolnie przymknęłam oczy i rozchyliłam lekko wargi.
-Jak... Jak...- nie mogłam dobrać słów.- jakby mnie tir przejechał!-wrzasnęłam,bo gdy spróbowałam wstać, to po całym podbrzuszu, przebiegł mnie straszny skurcz, i z powrotem padłam na łóżko.
-Boże, nie strasz mnie!- powiedział, i mocno przytulił.-przepraszam, nie wiedziałem...
-nie przepraszaj, chyba zawsze tak jest, nie?-próbowałam wybawić go z poczucia winy.
-Skąd mam wiedzieć? To mój pierwszy, raz, a po drugie,  jestem facetem.Inaczej to przeżywam.
-dobra, spoko...-nie zdążyłam nic powiedzieć, bo rozległo się pukanie do drzwi.
migiem ubrałam na siebie koszulę i otworzyłam je.
w progu stała Cornelia, i nie miała raczej zamiaru mile rozmawiać przy ciastku.
-CZY TY JUŻ DO KUR**Y NENDZY, ZMYSŁY POSKRADAŁAŚ?!
***
TO BE CONTINUE...

# # #
PRZEPRASZAM, że tak krótko, i że nie do końca, ale muszę wymyślać, a dziś jakoś nie mam weny.
czy mogę zrobić tak że np. MIESIĄC PÓŹNIEJ...czy coś w tym stylu?
odp. w komentarzach.

czwartek, 14 lipca 2011

Rozdział 4. Dlaczego to zrobiłam?! Boże! To ja jestem idiotką!

Justin odwiózł nas do hotelu.
(...)Po kolacji poszłam do siebie.
Umyłam się, zęby, uczesałam w luźną kitkę i poszłam do Niego.
Leżał na łóżku bez koszulki.
przystanęłam.
Wzięłam kilka głębokich wdechów, i  zapukałam( co nie miało sensu, gdyż drzwi i tak były już otwarte).
-wchodź...-powiedział-cześć.
-cześć- szepnęłam. w gardle mnie coś, nie wiem co, ściskało.
-co ty taka nerwowa? czego tu się bać?
wzruszyłam ramionami.
podszedł do mnie i złapał za ramiona.
-Powiedz, czego się boisz?
przełknęłam ślinę.
-że ktoś wejdzie przez okno i mnie zgwałci...-wybełkotałam.
to była w połowie prawda.
jak spałam w nowym miejscu to trochę się tego bałam-przez Cornelię i jej durne opowiadania- oczywiście.
Justin się zaśmiał.
-nie bój się...-wyszeptał, po czym delikatnie musnął moje wargi ustami-jedyną osobą, jaka może cię tu zgwałcić jestem...ja...-mówiąc to z każdym słowem zwalniał, i bardziej się nade mną pochylał.
-no to teraz jeszcze bardziej się boję!-założyłam ręce na piersi,
-dlaczego?- zdezoriętował się.
-bo teraz już wiem do czego zmierzasz!-wykrzyknęłam to, a on mnie tylko przytulił.
żadnego tłumaczenia, ni nic.
-i tego się boisz?-spytał cicho.
-Justin...ja mam 13 lat...-zalałam się płaczem, ale nie dla tego ze się boję, Justina się nie bałam, tylko dla tego, że nie mogłam dać mu tego, czego On chciał.
-wiem...do niczego cię przecież nie zmuszam...
-nie powinnam tu przychodzić...-załkałam i wybiegłam z pokoju.
***
tej nocy nie mogłam spać.
Justin pisał mi esy, że w każdej chwili mogę wrócić.
W pewnej chwili, poczułam ze naprawdę chcę być blisko niego.
przyszedł sms:
jak chcesz to możesz wrócić,czekam!
Ubrałam szlafrok i wyszłam.
Zegar na korytarzu mówił, że jest 22.00.
Przeszłam wzdłuż ściany, aż dotarłam do pokoju 204.
Zawahałam się.
Znowu poczułam te okropne pragnienie, by znaleźć się jak najbliżej niego, a to dodało mi odwagi.
Zapukałam i weszłam.
Leżał na łóżku i oglądał telewizję.
Podeszłam, i położyłam się obok niego.
przytulił mnie, i zaczął całować.
Nie byłam w stanie mu się oprzeć.
Teraz, już wiem, co on czół, gdy chciał TO zrobić.
Kochał mnie.
A ja kochałam jego.
I to, nigdy się nie zmieni.
Teraz wiem, co on czół wtedy... chęć, byśmy byli tak blisko siebie... tak przerażająco blisko.
Czułam to.
Czułam, że go kocham.-Jego, nie sławę.
I że on, kocha mnie...
# # #
ten rozdział dedykuję Malwinie, która pomogła mi opisać stan lekkiego nie otrzeźwienia pod wpływem miłości.
A was przepraszam że tak kruciuchno, ale mam też inne zajęcia.
kicia

środa, 13 lipca 2011

Rozdział 3: Rany Boskie, koncert!

Nigdy nie zapomnę tego co się stało dziś rano.
Ben chodzi teraz jak w zegarku, bo boi się że któryś z ochroniaży Justina go zmiarzdży.( mnie też przerażają!).
Na koncert ubrałam się w mój top bez ramiączek , spódniczkę mini od Cornelii i związałam włosy w kucyka.
Justin chciał nas podwieźć, ale Usher miał inny pomysł.
-My, pojedziemy limuzyną, a wy, jak grzeczne fanki, będziecie stać pod samiutką sceną i głośno go oklaskiwać, dobrze?-tak to właśnie ujął.
A Jus, niestety, musi się go słuchać...
Więc pojechałyśmy taksówką.
Cornelia, kazała mi się umyć dokładnie jej czekoladowym płynem.
Ona twierdzi, że skoro On ma już 17 lat, to wszystko jest możliwe.
Ale ja nie wieżę, że On by TEGO chciał, a tym bardziej ze mną.
Ale byłam posłuszna kuzynce.(...)
Przed występem poszłam za scenę, tak jak mnie prosił Justin.
-Tutaj...-stał za przyczepą.
podeszłam do niego, a on wciągnął mnie do środka i pocałował.
Tym razem wiedział, na co go stać, ale i tak się nie kontrolował.
Jego język wsunął się lekko pomiędzy moje wargi, a ja tym razem odwzajemniłam pocałunek.
Całował mnie tak namiętnie, i z tak wielką miłością...
Nagle drzwi otworzyły się na ościerz, a my odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
W progu stała Cornelia,
-Ups...-wyjąkała.
Miałam ochotę na wrzeszczeć na nią, i wypchnąć siłą z przyczepy, ale że z natury jestem tchórzem...
stałam tam tylko, czerwona jak burak.
Już zbierałam się by jej coś wypomnieć, ale Jus był szybszy.
-Spiepszaj, mała, co? jesteśmy zajęci-i znów mnie pocałował.
odepchnęłam go lekko, ale on nie odszedł.Podniósł tylko na mnie wzrok, i zaczął całować po szyi.
-Cornelia, tu jest!-syknęłam.
-Już nie..- to prawda, Cornelii, już tu nie było.
-proszę, przestań...-powiedziałam, ale on nadal mnie całował.
Jego dłonie wsunęły się pod mój top, sięgając zapięcia stanika.
-Do jasnej cholery! przestań!-wrzasnęłam, i z całej siły popchnęłam go.
-Zobaczymy się po koncercie...-podeszłam jeszcze, i na złość dałam mu całusa- w policzek.
miał na sobie mój ulubiony strój.
najpierw zaśpiewał Baby.
Stałam z tyłu, ale przy refrenie Cornelia,
pociągnęła moją rękę w górę.
wszystkie ręce były uniesione.
Dziewczyny cieszyły się, że ich idol chociaż raz ich dotknie.
"mnie dotknął zanadto"-pomyślałam.
-DO GÓRY- wrzasnęła Cornelia i podniosła moją rękę.
Gdy On dotknął mojej dłoni, przebiegł mnie taki impuls... Jakby ktoś popieścił mnie pondem... ale miłym...
Śpiew ucichł, chociaż muzyka grała dalej.
Puściłam jego dłoń, i odsunęłam się najdalej, na jak pozwalał mi tłum.
Także teraz mnie i scenę dzieliła grupka zdziwionych dziewczyn.
Justin się tylko uśmiechnął, i zaczął śpiewać One Time.
Wróciłam na miejsce obok Corny.
Nagle On, zrobił coś niespodziewanego.
Złapał mnie za rękę i... WCIĄGNĄŁ NA SCENĘ!
Podał mi mikrofon.
-She makes me happy.
I know where I'll be.
Right by your side cuz she is the one.
For me.
- z trudem przypominałam sobie kolejne słowa.Gdy muzyka się skończyła, nie było już dla mnie nic poza Justinem.
Tylko ja, i on, na tej małej scenie, w tym wielkim hollywood
Pochylił się, aby mnie pocałować, a ja w tej samej chwili przypomniałam sobie dzisiejszego paparazzi.
-DO JASNEJ CHOLERY! CO JA ROBIĘ!?-wrzasnęłam i zeskoczyłam ze sceny.
w ostatniej chwili złapała mnie Cornelia.
-Co ty robisz?!
-właśnie to samo pytanie sobie zadaję!-odpowiedziałam desperacko- od samego początku!co ja tutaj robię?!powinnam siedzieć teraz w domu i oglądać ten koncert na mtv! to się dzieje zbyt szybko!
kuzynka wzięła mnie w objęcia.
nagle rozległ się grzmot, a po chwili zaczął padać deszcz.
wszyscy, nawet Ben dzisiaj się śmiali.
Aja?
Ja, nareszcie byłam szczęśliwa...