środa, 29 czerwca 2011

Rozdział1: Nie, to nie! Bez łaski!

-Nie wiem, 30, albo 40 dolców! Niewiem, no ale obiecałeś, Ben!
-Nie pojadę na żaden koncert jakiegoś małolata!
-Ale Benny, obiecałeś!!!-nie dawałam za wygraną.
-Słuchaj Eli, nie będę wydawał tysięcy bo ty tak chcesz...
-Ale ja KOCHAM Justina!
-Elizabeth, nie!-czemu mój własny brat jest taki uparty?!
-OSIOŁ!-wrzasnęłam i odwróciłam się na pięcie by iść do pokoju.
widział że jestem bliska płaczu.
-DOBRA!-usłyszałam za plecami-dzwoń do tej Cornelii i zamów bilety, masz rację, ,usimy się gdzieś wyrwać...
stanęłam jak wryta.
Kiedy zamawiałam bilety przez neta, zadzwonił domofon.
poderwałam się z krzesła, ale Ben był szybszy.
-Hallo...?-powiedział do słuchawki.
-dziędobry, czym zastałam Alexandrę...?-cienki głosik wymówił karzde słowo powoli i dokładnie.
-zastałaś, ale się na dworze, właź do góry mała...
-Cornelia...-to nie było pytanie, ale stwierdzenie.
Ben ma prawie 18 lat, ale czasem zachowóje się jakby miał z 13 tak jak ja i Corni, albo gorzej... jak młodsza siostra Corneli-11-letnia Reywen!
Gdy weszła na górę okazało się że to nie ona-tylko one- za Cornelią jak zwykle ciągnie się Reywen.
-Moja Eli-Meli...-Corny podeszła i przytuliła mnie.
czasem zachowuje sie jak moja mama, a starsza jest tylko o 2 miesiące!
-Jedziemy drugiego na Biebera!!!-wykrzyknęłam jej prosto w twarz.
-co?przeciez mmasz kare na Biebera!
moja kuzynka uwielbiała mi dawac kary na byle co.
byle tylko zachowywac sie doroślej.
-plose...-zaczęłam się piescić.
-no, nie wiem, nie wiem...drugiego to będzie...piątek...a szkoła?
-Fajnie że jedziemy, uwielbiam Justina Biebera! a ja...-zaczęł cedzić Reywen.
-A kto powiedział że ty jedziesz?-wypaliłam-tak dla zgrywy.
-Ale ja... myślałam...jeśli Corny...-wyjąkała
-ona tak tylko gada Rey-Cornelia uratowała sytuację.
-ja napiszę usprawiedliwienia, chodzicie do różnych szkół więc problemu nie ma.-zaproponował Ben i wyszedł z pokoju.
-SUPER!-wrzasnęłam.
-co jest takie super?-moja mama otrząsneła się wyglądając zza laptopa.
ona pisze książki, a jak pisze to zapada w trans, i nie mozna jej wtedy od tego oderwać.
-Ben w piątek zabiera nas na kacert!
-Słucham?!-zdziwiła się
-Mówiłaś że jak Ben da się namówić to będe mogła!
-Dobrze, już dobrze...to jdcie.ale...na ile?
-na 2 tygodnie, już pozałatwiane.-pojawił się Ben-wyjeżdżamy w piatek rano.będziecie musiały wstać o czwartej!
-spoko-powiedziałam-normalka
-jakoś to będzie...-Cornelia też nie wydawała się zaskoczona.
-no to załatwione-Ben pierwszy raz się dziś usmiechmął.

1 komentarz: